Artur Milewski Artur Milewski
289
BLOG

Dobro wspólne według Ziemkiewicza część II

Artur Milewski Artur Milewski Polityka Obserwuj notkę 2

 

 

Pojęcie DOBRO WSPÓLNE stanie się bardziej zrozumiałe jeśli zostanie poparte praktycznym przykładem. Zastanawiałem się jakie obszary aktywności ludzkiej mogłyby by w sposób jasny i przekonywujący pokazać czym jest DOBRO WSPÓLNE i jak powinno być realizowane.

Modelem jakim się posłużę będzie sport wyczynowy a ściślej igrzyska olimpijskie.

W przypadku zawodów sportowych, gdzie rywalizują między sobą sportowcy DOBRO WSPÓLNE jest wtedy gdy zwycięża najlepszy.

Przepisy gry muszą być proste, sędziowie uczciwi a zawodnicy nie mogą stosować dopingu.

 Konkurencje organizowane są - tak aby zrównać szansę - w różnych dyscyplinach oraz kategoriach „wagowych”, oddzielnie dla kobiet i mężczyzn

Mało tego dobór uczestników olimpiady odbywa się tak aby mogły w niej brać udział narodowe reprezentacje wielu krajów.

Rywalizacja ma miejsce na wielu poziomach i nikogo nie dziwi wprowadzenie czasami dość skomplikowanych reguł.

Ostra i zawzięta konkurencja uczestników o medal olimpijski prowadzona w ramach przyjętych zasad jest jak najbardziej prawidłowa.

Podczas zmagań zawodnicy nie zastanawiają się czy przepisy są właściwe czy też nie. Nie rozmyślają jak je zmienić i czy nie powinny być inne.

Reguły znane są wszystkim i trzeba się do nich stosować.

DOBRO WSPÓLNE w tym szczególnym przypadku olimpiady czy dobro sportu nie oznacza indywidualnego sukcesu jakiegoś konkretnego sportowca czy też nawet całej ekipy.

Nie jest nim nawet rekord olimpijski, wyznaczający kres możliwości ludzkich.

DOBRO WSPÓLNE przejawia się w warunkach konkurencji jakie stworzono sportowcom.

Reguły gry oraz sposób sędziowania zawodów przemawiają za rzeczywistą realizacją DOBRA WSPÓLNEGO.

Uznaniem publiczności cieszą się nie tylko sami zwycięzcy i osiągnięty rezultat. Liczy się też styl, określany z angielska brzmiącym słowem, grą „fair play”. Podkreślający piękno sportowej rywalizacji i szlachetnego współzawodnictwa w którym od wyniku i zwycięstwa ważniejszy jest sam człowiek i „sportowe zachowanie” uczestników.

 

Doświadczenia z aren sportowych przekładają się na nasze codzienne życie.

Kiedy to w pracy, w działalności politycznej czy społecznej nie zastanawiamy się nad swoim postępowaniem i jego zgodnością z etykę.

Traktując przepisy oraz reguły gry jako niezmienne i bezdyskusyjne, w ramach których się poruszamy i musimy je przestrzegać ale tak, żeby osiągnąć zwycięstwo lub przynajmniej jak największą korzyść.

W ramach obowiązujących prawideł walczymy z innymi, traktując ich jak konkurentów o miejsce na podium.

Rzecz w tym, że w tej ciągłej walce przestajemy widzieć DOBRO WSPÓLNE a może lepiej powiedzieć, my go pojmujemy opatrznie jako interes prywatny czy też grupowy.

Zapominamy o znaczeniu jakie niesie każda podejmowana przez nas decyzja, kiedy to sami ustalamy warunki gry. Tworzymy precedensy zmieniające się w przyzwyczajenia a następnie zwyczaje. Te normy zwyczajowe, często silniejsze od narzucanych nam przez państwo norm prawnych określają i determinują warunki w jakich funkcjonujemy.

 

Trudno się nie zgodzić z Rafałem Ziemkiewiczem co do oceny nas samych zawartej w książce. Zdaniem dziennikarza zasadniczym problemem Polski stojącym na drodze rozwoju i zamożności są „zdeprawowane szerokie masy Polaków”.

Nie wiem jak jest na terenie całego kraju. Obserwując od ćwierć wieku lokalną, podlaską scenę polityczną nie mam odczucia by władze sprawowali wyłącznie ludzie zdeprawowani. Powiem więcej nie odważę się wskazać ani jednej osoby będącej, obecnie u władzy w Białymstoku, o której z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest zdeprawowana.

Nie zgadzam się z wieloma konkretnymi decyzjami miejscowych polityków. Nie akceptuję samej polityki jaką realizują. Jednak większość uważam za porządnych i w miarę uczciwych ludzi. Łamiących przepisy i prawo raczej z niewiedzy albo przez głupotę niż z wyrachowania. Wykazujących się cwaniactwem i sprytem w omijaniu przepisów i naginaniu prawa. Nie znających terminu HONOR albo wręcz odnoszących się do niego z pogardą.

Ci wszyscy uczciwi i porządni ludzie działając w ramach partii jednocześnie prowadzą działalność szkodliwą z punktu widzenia całej wspólnoty.

Nie widzą zupełnie DOBRA WSPÓLNEGO.

Jak to możliwe?

Wytłumaczenie nie jest skomplikowane. Zwykły, cieszący się szacunkiem znajomych człowiek jak już trafi do polityki natychmiast poznaje panujące w niej reguły i według nich postępuje. Jeśli ktoś nie chce przestrzegać przyjętych przez grupę czy środowisko zasad to jest spychany na margines a następnie usuwany.

Cechy osobowości poszczególnych osób mają pewien wpływ na ich zachowania, popularność i karierę ale nie wpływają na funkcjonowanie systemu jako całości.

Partie władzy akceptują i bronią obecny system.

Przejście z jednego ugrupowania do drugiego nie wiąże się ze zmianą obowiązujących zasad, które wszędzie są podobne, a jedynie ze zmianą głoszonych haseł.

Realizacja DOBRA WSPÓLNEGO pozostawia wiele do życzenia i ustępuje interesowi partyjnemu, korporacyjnemu czy prywatnemu.

Ostatnie wydarzenia w radzie miasta Białegostoku i usunięcie 2 radnych PO z klubu są tego najlepszym dowodem.

 

cieszę się życiem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka